środa, 26 listopada 2014

Girls, girls, girls

 via toffeedust.tumblr.com

 Adriana Lima in “Close To Heaven” for Vogue UK, November 2014 
Photographed by: Patrick Demarchelier

Kendall Jenner for Vogue, December 2014 
Photographed by: Patrick Demarchelier

 via senyahearts.tumblr.com

 
Sara Sampaio for Vogue Spain Joyas, December 2014 
Photographed by: Alvaro Beamud Cortes

 Miranda Kerr for GQ UK, May 2014 
Photographed by: Mario Testino
 via vorotyntseva.tumblr.com

 via beyonce.tumblr.com

 
Vanessa Axente photographed by Patrick Demarchelier 
for Vogue Spain December 2014

via laminimaliste.tumblr.com


Lone Praesto, Amanda Norgaard & Moa Aberg 
in “Midnight Mingle” for Elle Sweden, December 2014 

 
Josephine Skriver in “Blink Blink” for Tush Magazine, Summer 2012 
Photographed by: Markus Jans 



 Bambi Northwood-Blyth for Harper’s Bazaar Australia, December 2014 
Photographed by: Simon Upton
 
 
Rosie Huntington-Whiteley in “Paper Dolls Or Noir” for Jalouse Magazine, May 2014
Photographed by: Mathieu Cesar\

via beyonce.tumblr.com


  
 via blissfully-chic.tumblr.com

 
Jourdan Dunn for Love Magazine, Fall/Winter 2014
Photographed by: Boo George

 Camille Rowe for Madame Figaro France, June 13th 2014 
Photographed by: Christophe Meimoon

 

 

poniedziałek, 24 listopada 2014

Is male-female friendship possible?

Na przestrzeni ostatnich dni dotarło do mnie ponownie, że nie ma chyba czegoś takiego jak przyjaźń damsko-męska. A nawet zwykłe koleżeństwo. Przynajmniej z mojej, kobiecej perspektywy. O ile ów kolega nie ma dziewczyny i jest "czysty" albo ja nie jestem w związku, nie można mówić o bezinteresownym koleżeństwie bez podtekstów. Będąc osobą bardzo szczerą, uważam, że nie warto "mydlić komuś oczu" i, mogąc zaoferować tylko przyjaźń, lepiej mówić o tym wprost. Ale to, jak się okazuje, nie wystarczy. I jedyna znajomość damsko-męska bez dalszych zamiarów możliwa jest chyba tylko z gejem, który powie szczerze (bardziej niż koleżanka), czy wyglądamy grubo w nowej sukience. Albo z żonatym czy po prostu zajętym kolegą z pracy. Chociaż i to nie gwarantuje, że po paru kieliszkach wina nadal będzie on patrzył na ciebie tylko jak na człowieka, a nie jak na atrakcyjną kobietę z fajnym tyłkiem.

I nieważne, czy uważamy się za ładne czy też mamy liczne kompleksy. To nie ma znaczenia, bo każdemu podoba się co innego. Część mężczyzn woli blondynki, część brunetki, inni rude. Jedni doceniają szczupłą sylwetkę, inni raczej okrągłe kształty. Ale zgodnie z tym, jak chciała natura, w jednym mężczyźni są tacy sami - szukają w kobiecie partnerki - na życie, na miesiąc, na noc. A przyjaźnią się raczej z osobami swojej płci. Kobiety, co do zasady bardziej empatyczne, mają koleżanki, przyjaciółki, ale lubią też mieć kolegów. Bo, będąc tego dobrym przykładem, czasem lubimy iść na piwo właśnie z mężczyzną. Pożartować, pośmiać się, poczuć inaczej niż z koleżanką. Wcale nie myśląc o tym, że "może coś z tego będzie".

Pewnie tak, jak we wszystkim, i tutaj znajdą się wyjątki od reguły. Myśląc o swoich obecnych kolegach i takich, którzy przewinęli się przez moje dotychczasowe życie, było różnie. Podobnie rzecz wyglądała u moich koleżanek. Czasem sytuacja była jasna i wymagała szczerej rozmowy, innym razem udawałam, że nie wiem, o co chodzi i czekałam, aż komuś po prostu przejdzie. Były sytuacje, gdy wydawało mi się, że w końcu znalazłam przyjaciela do rozmowy, który absolutnie nie chce niczego więcej. A po czasie okazywało się, że wszyscy - oprócz mnie oczywiście - wiedzieli, że był we mnie zakochany. A swoją niewiedzą złamałam mu serce. Byli (i są) na szczęście i tacy, których nie posądzałabym o ukryte zamiary. Bo, mimo rozmów o wszystkim, na żartach się kończyło. I to daje nadzieję, że matka natura nie jest jednak aż tak silna. Albo po prostu dobrze się maskowali. 


 Claudia Anticevic By Esperanza Moya For Grazia Spain 23rd April 2014

Over the past few days, it occurred to me again that there is rather no such thing as a male-female friendship. Or even simple companionship of that kind. At least from my female perspective. While this male friend doesn't have a girlfriend and is not "clean" or I'm not in a relationship, you can't talk about the selfless camaraderie, with no subtext. Being a very honest person, I believe that we should not "pull the wool over the eyes to someone" and, being able to offer only friendship, it's just better to talk about it openly. But, as it turns out, it's not enough. And the only male-female acquaintance without further intent is probably only possible with the gay man who will say frankly (more than a girlfriend) whether you look fat in a new dress. Or it is a married colleague, well at least one having a girlfriend. Although it doesn't guarantee that after a few glasses of wine he will continue to look at you only as a human, and not as an attractive woman. With a nice ass.

And no matter whether we consider ourselves to be attractive women or have a number of complexes. It doesn't matter cause every guy likes something different. Some men prefer blondes, brunettes or redheads. Some appreciate slim, others rather curvy shapes. But according to the way nature intended, in one thing men are the same - in a woman they want to find a partner - for life, for a month, for a night. And rather have friends among people of their gender. Women, as a rule, more empathetic, have female friends or bestfriends, but also like to have friends among men. Because, being a good example of it myself, sometimes we like to go for a beer with a guy. To joke, laugh, feel differently than with a girlfriend. At the same time, not thinking that "maybe something will come of it".

Probably yes, as in all things, also there will be some exceptions to the rule. Thinking about my current male friends and those who have passed through my life so far, there were various cases. It was also similar when it comes to my grilfriends. Sometimes a situation was clear and required a sincere conversation, other times I pretended I had no idea what was going on and waited for someone's affection to pass. There were times when it seemed to me that finally I found a friend to talk to, who absolutely didn't want anything more. And after a while it turned out that everyone - except me of course - knew that he was in love. And I broke his heart with this ignorance. Luckily, there were (and still are) some I wouldn't judge to have a hidden agenda. Cause, despite talking about everything, it all ended up with just jokes. And it gives a hope, however, that mother nature is not that strong. Or they were just well masked.

środa, 19 listopada 2014

First snow.

W nocy w Suwałkach spadł pierwszy śnieg. Mimo, że bardzo chciałam, żeby w tym roku sucha i przyjemna jesień trwała aż do wiosny, nie lubię mrozu i odśnieżania, to po porannym odsunięciu rolet, spojrzałam na białe podwórko z uśmiechem. A podczas mycia zębów, pod nosem zanuciłam najbardziej chyba pasującą do tego widoku i banalną piosenkę: "Let it snow".
Co roku, gdy po raz pierwszy widzę śnieg, przypomina mi się ten właśnie moment, ale sprzed wielu lat, gdy byłam w zerówce. Pamiętam, że któreś z dzieci krzyknęło wtedy "pada śnieg!" - wszyscy poderwaliśmy się z podłogi i przykleiliśmy nosy do szyby, obserwując spadające z nieba gwiazdki. Jako dziecko, cieszyłam się śniegiem i miałam nadzieję, że zostanie jak najdłużej, a przynajmniej do Świąt Bożego Narodzenia, bo Babcia zawsze się martwiła, jak Mikołaj dojedzie swymi saniami, gdy go zabraknie... A ja martwiłam się razem z nią. 
Dzisiaj opady białego puchu to konieczność wcześniejszego wyjścia z domu, bo trzeba odśnieżyć samochód, a na ulicach są większe korki. I mimo, że można by wyliczać powody, dla których nadejście zimy jest raczej problematyczne, to są też plusy tej sytuacji. Jest ładniej, jaśniej, choinki w sklepach nie będą już tak denerwować. I, o ile śnieg za chwilę nie zniknie, można bez wyrzutów sumienia obejrzeć po raz setny "Love actually". A potem..."The Holiday".

 

At night first snow fell in Suwalki. Although I wanted a dry and pleasant autumn lasted until the spring this year, I'm not a fan of cold and snow, after removal of the blinds in the morning, I looked at the white courtyard with a smile. And while brushing my teeth, I sang probably most fitting to this view and cliché song: "Let it snow".

Every year, the first time I see snow, I'm reminded of this very moment, but many years ago, when I was in kindergarten. I remember that one of the kids screamed: "it's snowing!" - and we all picked up from the floor and glued our noses against the glass, watching white stars falling from the sky. As a child, I enjoyed the snow, hoping it would stay as long as possible, or at least until Christmas, because Grandma always worried how the sleigh of Santa Claus was gonna rach us without it ... And I was worried with her.

Today white fluff is a necessity of early house leaving because you have to remove snow from your car, and there are more traffic jams on the streets. And even though I could enumerate the reasons why the coming of winter is rather problematic, there are also advantages of this situation. It's just nicer, brighter, Christmas trees in stores will no longer be so upsetting. And, if snow doesn't disappear in a moment, you can watch "Love Actually"for the hundreth time without remorse. And then... "The Holiday".

niedziela, 16 listopada 2014

O związkach i studiach. On relationships and studies.

Ostatnio zupełnie nie mam okazji do pisania. Bo długi weekend, bo basen, bo urodziny Taty. 
A teraz Warszawa. I tyle miałam przemyśleń, rozmów, i chciałam to wszystko upleść w słowa i zapisać. Ale nie wiem, czy takie myśli, trzymane za długo gdzieś w tyle głowy, analizowane raz i drugi, do których ciągle się wraca....czy się nie przedawniają? 

Wczoraj rozmawiałam z kolegą o związkach. Analizowaliśmy swoje przypadki oraz relacje znajomych. I zadał mi pytanie, czy, mając już jakieś doświadczenia w sprawach damsko-męskich, uważam, że istnieje sprawdzona recepta na dobry związek? Zaśmiałam się, bo o takie rzeczy nie pyta się singla, i odpowiedziałam - zgodnie z prawdą - że nie. Bo taka recepta nie istnieje. 

Mam koleżanki, które spotykają się tylko ze starszymi od siebie przynajmniej o 2 lata, "bo w naszym wieku to jeszcze dzieci i siano w głowie, nie mówiąc już o młodszych". Mam takie, które wybierają ogarniętych życiowo, ale przy tym nie za przystojnych, "bo tacy mają przerośnięte ego i lubią się rozglądać". Itd itd...
Śmieję się sama do siebie, gdy to piszę, bo to wszystko na nic. Nie ma znaczenia, czy ktoś ma lat 20 czy 30, bo znam ogarniętych dwudziesto-paro-latków i zupełnie oderwanych od rzeczywistości czterdziestolatków. Mam wśród kolegów mężczyzn bardzo przystojnych, a przy tym skromnych i takich, którzy mają o sobie ogromne mniemanie. A urodą czy intelektem nie grzeszą. 

Ale rację miał kiedyś mój trochę starszy znajomy. Wmawiał mi, że studia to nie czas na związek. Długi, dojrzały i "na całe życie". Wtedy go nie słuchałam, pukałam się w głowę, gdy mówił, że to czas na szaleństwo. Na poznanie siebie. Na błędy. Bo "na całe życie" zwykle nie kończy się ślubem - może trwać do końca studiów albo krócej. Natomiast studencka sielanka kończy się zawsze wraz z oddaniem legitymacji. Zaś z pierwszym dniem pracy jest już odległym i pięknym wspomnieniem. Oburzeni zapytają: "a miłość? ona jest ważniejsza niż bycie wyluzowanym studentem". Miłość jest najważniejsza. Rzecz w tym, że nie zawsze wybiera dobry moment.



Recently I completely haven't had a chance to write. Because of a long weekend, swimming and Dad's bday. And now - Because of Warsaw. I had so many thoughts, conversations, and I wanted to weave it all into words and save. But I don't know whether such thoughts, kept too long in the back of your head, analyzed again and again, which keep coming back .... don't they just expire?

Yesterday I was talking with a friend about relationships. We analyzed our cases and the ones of our friends. He asked me if, having already some experience in matters of male-female things, I believe that there is a proven recipe for a good relationship? I laughed cause' you don't ask a single about such things, and I answered - truthfully - that there isn't. Because such a recipe doesn't exist.
 
I have girlfriends who date guys at least 2 years older "because men of our age are still children and have hay in their heads, not to mention the younger ones". I have also ones that choose men mature in life, but at the same time not too handsome "because those have oversized egos and love to look around." Etc etc ...

I laugh to myself writing this because it's all for nothing. It doesn't matter if someone is 20 or 30 years old as I know very mature twenty-sth-year-olds and forties that are completely detached from reality. I have very handsome, yet humble, male friends and some who have a great opinion of themselves. Not being rich with beauty or intellect at the same time.

However, a little older friend of mine was right one day. He told me that studies is not a good time for a relationship. Long, mature and "for life". Then, I didn't listen to him, I knocked on the head when he said studies was time for being crazy. Time to get to know yourself. To make mistakes. Because "for life" usually doesn't end with a wedding - it may take until the end of studies or even less. While the student idyll always ends when you give your student ID card back. And on the first day of work this idyll is only a distant and beautiful memory. Outraged will ask: "and what about love? It is more important than being a laid-back student". Love is the most important. The thing is, it dosen't  always choose the right moment.

środa, 5 listopada 2014

Memory.

Piję nalewkę z pigwy (kieliszek..). I przed oczami mam siebie i kuzynkę M. na pierwszym, może drugim roku studiów. Siedzimy w naszym mieszkaniu, w kuchni. Jest późno, nie możemy spać. Wyciągam butelkę żółtawej nalewki i wierzę, że pomoże na bezsenność. Parę dni temu robiłam chutney z dyni i szukałam ziela angielskiego... Otworzyłam pojemnik i zapach uderzył mnie swą intensywnością. Od razu skojarzył mi się z dawną kuchnią Babci. I jej starym domem na ul. Słonecznej. Tak wiele zapachów i smaków przypomina mi konkretne chwile z życia. Czasem zastanawiam się, po kim mam tak bardzo wyczulone zmysły. Słuch, węch, smak, wzrok. Bo nie po rodzicach.

Pamiętam też sytuację, gdy mama ubrała mnie w błękitny kombinezon z długimi uszami. Tak. Miałam być małym króliczkiem. Wzięła mnie na ręce i poszłyśmy na podwórko, gdzie dzieci wyniosły boom box, taki ze światełkami, i urządziły dyskotekę przed blokiem. Przypominam sobie ten strój...i swoje wielkie niezadowolenie. A nawet zażenowanie...Tylko czy dziecko 2-letnie, bo tyle mniej więcej miałam lat, może czuć się zażenowane? Mama jest zszokowana, że pamiętam tak dawne czasy. Może to wina tych intensywnych, jak na tamten wiek, emocji. Jak daleko może sięgać ludzka pamięć? Jak widać, bardzo. Znam nawet takich, którzy twierdzą, że pamiętają własny poród :) ale przyznają się do tego po paru drinkach. 

Wiem, jak wielu ludziom kojarzą się z czymś konkretne piosenki. Słysząc je, przypominają sobie, jak "leczyli się"z nieudanej miłości czy tańczyli do upadłego. Wielu ludzi jest bardzo wrażliwych na muzykę, sztukę. Doznania wzrokowe, słuchowe. Ale mało znam ludzi tak bardzo wyczulonych na smaki, zapachy, jak ja. To jednocześnie szczęście i przekleństwo, by odczuwać wszystko tak bardzo intensywnie. Bo ciężko czasem skupić się na otaczającym świecie, gdy myślami jestem gdzie indziej. W zupełniej innej rzeczywistości.

 
 
 

  I'm drinking a quince liqueur (just a glass ...). And before my eyes I see myself and I my cousin M. - being on the first, maybe the second year of study. We sit in our apartment, in the kitchen. It's late, we can't sleep. I pull out a bottle of yellowish liqueur and believe it will help for insomnia. A few days ago I was making a pumpkin chutney and was looking for allspice... I opened the box with it and the smell hit me with its intensity. It immediately reminded me of Grandma's old kitchen. And her old house on Słoneczna Street. So many smells and tastes remind me of specific moments of life. Sometimes I wonder, after whom I have such heightened senses. Hearing, smell, taste, sight. Because not after my parents.

I also remember a situation when mom dressed me in blue coveralls with long ears. Yes. I was to be a small bunny. She took me in her arms and went to the backyard where children had a boom box, with sparkling lights, and arranged a disco in front of the block. I remember this outfit ... and my great displeasure. Maybe even embarrassment... But is it possible for a 2-year old child, because that's my age for that moment, to feel embarrassed? Mom is shocked that I remember that old days. Maybe it's the intense emotions - as for that age. How far can a human's memory reach back? Very far, as it turns out. I even know some who claim that they remember their own birth :) but admit it after a few drinks.

I know how many people associate with something specific songs. Hearing them, they remind "healing" their hearts from failed love or dancing till you drop. Many people are very sensitive to music, art. Or visual and auditory sensations. But I don't know just a few people so very sensitive to tastes and smells, like me. It is both happiness and curse - to feel everything so intensely. Because sometimes it's hard to focus on the world around me when my thoughts are elsewhere. In a completely different reality.

pics: tumblr.com

niedziela, 2 listopada 2014

Hello, November.

Mamy listopad. Pani Jola mówi, że to najgorszy miesiąc w roku, że go nie znosi, jest taki mglisty, ciemny, a mówiąc to, marszczy nos z dezaprobatą. Coś w tym jest, ale mnie jednak cieszy to, że w pogodzie nadal zapowiadają temperatury dalekie od zimowych. I słońce. 
Listopad to też sporo okazji do świętowania w mojej rodzinie - urodziny, imieniny. I długie wieczory, nadrabianie zaległości filmowych, bo latem szkoda pogody na kino i siedzenie przed telewizorem. 
Weekend zbliża się ku końcowi. W tym roku na Wszystkich Świętych do rodzinnych Suwałk przyjechało mniej osób niż zwykle, bo były to tylko 2 dni, a korki są nieporównanie większe, niż zwykle. Spotkałam jednak wiele osób, często nie widzianych latami. Albo znanych tylko z widzenia. 
Tęsknię trochę za Warszawą, wychodzeniem na kawę czy wino w tygodniu. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że w mniejszym mieście po pracy idzie się do domu. Mama mówi, że wszystko się zmieni, gdy będę miała rodzinę. Na pewno. Ale dziś brakuje mi tego beztroskiego życia, jakie wiodłam w stolicy. 
I tęsknię za przyjaciółmi. Poza tym, bardzo odpowiada mi to, jak zmieniło się ostatnio moje życie. Po miesiącu mogę powiedzieć, że przeprowadzka na trochę to była dobra decyzja. Skąd to wiem? Bo wcale o tym nie myślę. A w środku mam spokój.

 
 


So it's November. Mrs Jola says it's the worst month of the year which she can't stand, 'cause it's foggy, dark, and, saying this, she wrinkles her nose in disapproval. It's true to some extent, but I'm still glad that the weather forecasts continue to predict a nice  temperature - far from the winter one. And they say about sun.
 
November is also a lot of opportunity to celebrate in my family - birthdays, name days. And long evenings to catch-up films because it's no use wasting a summer weather for going to the cinema and sitting in front of the TV.

The weekend is coming to an end. This year, on All Saints' Day there came less people to Suwałki than usually
'cause it was just 2 days, and traffic jams are much larger than normally. However, I met a lot of people, often not seen for years. Or known only by sight.

I miss Warsaw a little, going out for coffee or wine during the week. I'm not used to the fact that in a smaller town you simply go home after work. Mom says that everything will change when I have a family. For sure. But today I miss the carefree life that I led in the capital city.
 
 And I miss my friends. Besides, it really suits me how my life's changed recently. After a month, I can say that moving for some time was a good decision. How do I know that? Because I don't think about it. And I have a peace of mind.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...